29 listopada 2012

Moja dbajka terapeutyczna.


- Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi! – powiedział tatuś. Tatuś mówił też wiele niezrozumiałych dla mnie słów, ale mamusia mówi, że gdy trochę podrosnę na pewno je zrozumiem. – Jestem właścicielem biura podróży, zatrudniam około 15 ludzi na kilka etatów, więc mogę spędzać sporo czasu z kochającą żoną i naszym wspaniałym synem. Żyjemy w jednorodzinnym domku. To nasz raj na Ziemi. Kocham swoje życie! -  Pan, który kręcił film wyłączył kamerę i pozbierał wszytkie rekwizyty, które wcześniej porozkładał po całym pokoju. Zrobił bałagan, a mama całe rano sprzątała. Film będzie reklamował w telewizji nową książkę taty. To biografia. W formie dużej książki z fotografiami. Tatuś wyciągnął papierosa i zapalił go. W pokoju rozniósł się dym.

- Gdy byłeś bardzo malutki, tatuś charował jak wół, żeby zarobić na nasz dom, ubranka i jedzenie. Teraz odniósł sukces. Bez pracy nie ma kołaczy! – tak mówi mama. Ja tam nie lubię kołaczu. Jest suchy. I nie lubię pracy. Przez pracę tatuś nie miał dla mnie czasu. Bo wiecie, zanim tatuś został bogaczem i założył własną firmę, to musiał “odbić  się od dna”, tak mówi mama. Ja to nie chciałbym być na dnie, przecież tak nawet nie ma błazenków, jakie oglądaliśmy z mamusią w Zoo. Mama powiedziała, że ta sama rybka zagrała w Gdzie jest Nemo? Gdybym był rybką chyba nie chciałbym być aktorem. Przecież lepsze jest pływanie po ogromnym oceanie. Jeszcze nie próbowałem, ale w naszym szkolnym basenie zawsze denerwuje mnie gdy zbliżam się do barierki i nie mogę płynąć dalej. Często zamykam oczy, kładąc się na plecach na wodzie i wyobrażam sobie, że wokół mnie machają ogonami piękne syrenki i śpiewają tak jak Syrenka Ariel. Ona też jest aktorką. Mnie to nie kręci. Zdecydowanie bardziej wolę grać w chińczyka z tatusiem. Jestem dobry w tę grę, nauczył mnie jej dziadziuś, gdy jeszcze żył. To on zaszczepił w tacie zamiłowanie do podróży. Byli razem w wielu pięknych miejscach o trudnych nazwach, które oglądałem nie raz na kolorowych fotografiach w dużych albumach. Teraz wyjechał w długą podróż, szukać Pana, który ulepił ten świat. To chyba bardzo skomplikowane. Myślę tak, bo gdy zasypałem mamę pytaniami na ten temat, ona tylko zmarszczyła czoła zmartwiona nieznajomością odpowiedzi. A gdy zadałem ostatnie pytanie, roześmiała się i lepiła dalej ciasto na pierogi. Nie rozumiem, co jest zabawnego w pytaniu “Czy ten Pan ulepił świat z plasteliny? Czy z modeliny?”, ale uwielbiam gdy mama jest taka radosna i roześmiana.
Ostatnio jednak mamusia chodziła bardzo zmartwiona. Rzadko się smiała. Tatuś się rozchorował, ciągle kaszle, pluje krwią i nie chce mu się jeść. To dziwne, bo mama gotuje takie pyszności. Wczoraj na deser upiekła szarlotkę. W domu aż pachniało jabłkami. Mamusia ze zmęczoną miną podała mi talerzyk z największym kawałkiem, rozczochrała włosy dłonią i usiadła na kanapie, wtulając się w ramię taty. On ucałował ją w czoło. Było późno, więc gdy zjadłem, umyłem się tylko dokładnie, założyłem moją pidżamę, którą tatuś przywiózł mi kiedyś z Afryrki i z widokiem przytulonych rodziców przed oczyma wyobraźni zasnąłem.
Wstałem około godziny siódmej, obudziły mnie hałasy dobiegające z salonu. Wyszedłem zaciekawiony z pokoju, szukałem źródła hałasu. Po salonie tłoczyło się paru nieznajomych mi ludzi. Wysocy panowie w jednakowych mundurach, kiedyś tatuś pokazywał mi takich w książce. Mówił, że są dobrzy i pilnują porządku, dlatego uspokoiłem się, że jestem bezpieczny.  Szukałem wzrokiem mamy, po chwili zobaczyłem, że mama rozmawia panem Markiem. Pan Marek to dowódca policjantów w naszym mieście. Ciekawe, po co przyszedł. Podbiegłem do mamusi, a ona bez słowa ścisnęła mnie mocno. Zawsze witała mnie czule, ale tego dnia było to takie nienaturalne. Patrzyłem na nią pytająco. W jej oczach nie znalazłem jednak odpowiedzi, z jej ust też nie wypłynęło jak zwykle rzadne zdanie tłumaczące mi rzezcywistość. Ujrzałem za to w oczach mamusi łzy, niczym diamenty. Pękało mi serce. Chciałem wywołać uśmiech mamusi.
- Mamusiu, nie płacz. Zostawiłem Ci trochę szarlotki. – uśmiechnąłem się. Byłem pewien, że to poprawi jej humor. Stało się jednak inaczej. Po tych słowach mamusia wybuchnęła szlochem. I ja bezradnie zacząłem płakać. Mamusia tuliła mnie do piersi. Zastanawiałem się co takiego się stało. Mama wypuściła mnie z rąk i wróciła do rozmowy z Panem Markiem.
Przez kilka dni mamusia nie wychodziła z domu, siedziała pod kocem, patrząc w jeden punkt martwym wzrokiem lub śpiąc. Nudziłem się, nie miałem komu opowiadać o tym, co mnie zaskakiwało, radowało lub smuciło. Byłem ciekawy jak długo jeszcze mamusia będzie w takim stanie. I gdzie jest tatuś, który zawsze umiał wywołać jej usmiech, za którym tak tęskniłem.  Tak samo, jak za widokiem ich razem na kanapie. Podszedłem do niej i złapałem ją za dłoń. Ona w tym momencie spojrzała mi głęboko w oczy.
- Boże, jesteś taki do niego podobny. – Nie zrozumiałem. Zapytałem tylko:
- Mamo, kiedy tatuś wróci z pracy?- Jej oczy posmutaniały.
- Skarbie, chodź tutaj – wzięła mnie na kolana – Tatuś nie jest w pracy. Tatuś udał się w długą i daleką podróż.
- Jesteśmy znowu biedni i tatuś pojechał zarabiać, żeby być bogaczem? – Twarz mamy lekko rozpromieniła się, po czym wróciła do swojego stanu.
-Nie, synku. Mamy pieniążki. Ale pieniądze to nie wszystko, pamiętaj. Tatuś pojechał spotkać się z dziadkiem. Dziadek długo nie wraca i tatuś musi pomóc mu szukać Pana, który ulepił Ziemię. Tatuś bardzo Cie kochał i wiedział, że zależy Ci na poznaniu odpowiedzi z czego Pan ulepił tę Ziemię. Mamusia nie zna odpowiedzi na każde pytanie, nie wiem czy była to plastelina, czy modelina, czy jeszcze inny materiał.
- Tatuś jest wspaniały, umieram z ciekawości, kiedy dowiem się co to za materiał!
- Dziadek jest bardzo daleko, tatusiowi bardzo długo zajmie droga do niego i spowrotem, dlatego nie ma sensu czekać codziennie pod drzwiami na niego. Żeby czas szybciej leciał mam pewien pomysł. Może masz ochotę na małą wycieczkę?
- Dokąd?
- Dokąd zechcesz. Możemy odwiedzić wszystkie miejsca z albumów taty i dziadka.
- Możemy?
- Pewnie, że możemy.
- To kiedy wyjeżdżamy Mamo?
- Kiedy tylko spakujemy wszystkie torby! – Oczy rozbłysnęły mi, mama przytuliła mnie mocno. Pociągnąłem ją za ręke, spakowaliśmy się bardzo szybko. Wyjechaliśmy tydzień później. Tatuś i dziadek towarzyszą nam na zdjęciach. Szeroko się usmiechają, więc chyba podoba im się tak samo,jak mnie. Mama coraz częściej się uśmiecha. Może odpocząć, bo jemy w restauracjach i nie musi gotować. Dowiedziałem się, że ta pyszna kanapka, którą dziś zjadłem na obiad nazywa się hamburger i należy do FAST FOODU. To trudne, zagraniczne słowo. Tatuś będzie dumny, gdy powiem mu, że umię mówić w innym języku. Nie mogę się doczekać, kiedy się zobaczymy, ale przed nami jeszcze tyle do zobaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad :)